Uważność to nie jest inna wiara czy zamienianie się w mnicha. Uważność jest praktyką, która… tak naprawdę nie powinna być praktyką. Z uważnością, wbrew pozorom, rodzimy się. My mieliśmy ją jako małe dzieci. I jeśli masz wokół siebie dziecko, swoje czy po prostu masz okazję przebywać obok bawiącego się dziecka – spójrz jak ono jest „zaburzone” w tu i teraz. Nie myśli o tym co będzie. Nie myśli o tym co było. Ono teraz ogląda zabawkę, obkręca grzechotkę, grzebie patykiem w piasku, bawi się w berka radośnie biegnąc z całych sił aż policzki są zrumienione i zimne. Uważność jest cudem, który tracimy, z czasem. Ale możemy odzyskać bycie tu i teraz.
Czym jest Mindfulness?
Być może już spotkałaś się z tym terminem. Mindfulness, znane również jako uważność, to stan świadomego i uważnego skupienia się na bieżącym momencie, bez oceniania czy analizowania go. To praktyka pochodząca z medytacji buddyjskiej, ale została zaadaptowana i zintegrowana w wielu dziedzinach, w tym psychologii i terapii. W praktyce mindfulness uczysz się być obecna tu i teraz, skupiając swoją uwagę na oddechu, odczuciach ciała, myślach czy otaczającym środowisku. Ta forma medytacji często jest stosowana jako narzędzie redukcji stresu, poprawy zdolności koncentracji oraz ogólnego dobrostanu psychicznego. Są kursy mindfulness, które trwają 8 tygodni: kurs MBSR (Mindfulness-Based Stress Reduction) oraz MBCL (Mindfulness-Based Compassionate Living), w których oczywiście jeśli chcesz, możesz wziąć udział, ale tak naprawdę, by praktykować uważność, nie musisz być na wielotygodniowych szkoleniach – możesz zacząć już dziś.
Uważność na stres i gonitwę myśli
Wszechobecny nadmiar bodźców, tzw. „smog informacyjny”, równoczesne wykonywanie wielu zadań, pośpiech życiowy, presja związana z ograniczonym czasem i dążenie do osiągnięcia określonych wyników to elementy, które kształtują naszą codzienność, zarówno w sferze zawodowej, jak i prywatnej. Te czynniki mają istotny wpływ na naszą zdolność skupienia, co z kolei może prowadzić do różnych negatywnych skutków, takich jak obniżona koncentracja, spadek efektywności, problemy zdrowotne, trudności ze snem, poziom stresu czy nawet zjawisko wypalenia zawodowego. Dążąc do lepszej jakości życia, warto zwrócić uwagę na praktyki mindfulness, które pozwalają na rozwijanie umiejętności skoncentrowania uwagi na teraźniejszym momencie i skuteczne zarządzanie stresem.
Badania psychologiczne wielokrotnie wykazały, że regularna praktyka medytacji przekłada się na wyższy poziom szczęścia i zadowolenia w życiu. To nie tylko istotne dla samopoczucia, ale także ma znaczący wpływ na zdrowie, przyczyniając się do dłuższego i bardziej satysfakcjonującego życia.
Efekty medytacji obejmują redukcję lęku, depresji i drażliwości, jednocześnie poprawiając pamięć, czas reakcji, a także wytrzymałość umysłową i fizyczną. Osoby regularnie praktykujące medytację tworzą bardziej udane relacje międzyludzkie.
Badania na całym świecie jednomyślnie wskazują, że medytacja jest skutecznym narzędziem w obniżaniu poziomu chronicznego stresu, w tym nadciśnienia. Dodatkowo, praktyka medytacyjna okazuje się korzystna w radzeniu sobie z poważnymi problemami zdrowotnymi, takimi jak przewlekły ból, nowotwór, a nawet uzależnienia od substancji.
Warto podkreślić, że medytacja wzmacnia układ odpornościowy, co sprzyja zwalczaniu różnych chorób, w tym przeziębień czy grypy. Te naukowe odkrycia potwierdzają wszechstronne korzyści płynące z regularnej praktyki medytacyjnej. Warto zaznaczyć: SPRZYJA, nie leczy. Mindfulness to nie lekarstwo na poważne dolegliwości i schorzenia, dlatego nie stosuje się go jako zamiennik leczenia. Badana wskazują po prostu, że praktyka uważności może mieć dodatkowy pozytywny wpływ na proces terapeutyczny czy leczenia dla osób, które doświadczają trudności ze zdrowiem fizycznym czy psychicznym.
Nie mam czasu na medytacje!
I ja to doskonale rozumiem. Sama na kurs MBSR wybierałam się rok. I nie będę ukrywać, że jedno z powiedzeń Zen „Jeśli nie masz czasy medytować godzinę dziennie, medytuj dwie” rodzi we mnie niezgodę i napięcie. A nie o to chodzi. Oczywiście wiem, że ten paradoks ma głębszy sens, w szczególności kiedy doświadczamy silnego stresu. Jednak jeśli czytamy coś takiego i nie mamy czasu (bo nie mamy, naprawdę) to porzucamy myśl o medytacji uważności w ogóle. Bo skoro nie mam czasu na dwie godziny, to nie ma to sensu w ogóle.
Ja z tego miejsca mogę Ci obiecać, że ma to sens. Serio. I nie trzeba medytować dwóch godzin. Można medytować minutę, dwie dziennie. Teraz podzielę się moim osobistym doświadczeniem: jest kilka powodów, dla których trafiłam na kurs MBSR. Jednym z nich było to, że rozpoczęłam praktykowanie uważności raz-dwa razy dziennie po 4 minuty. Pierwsze malutkie zmiany zaczęłam zauważać po 6 dniach. Tzn. zrobiłam się jakoś spokojniejsza, zauważyłam, że mniej reaguję impulsywnie, zatrzymuję się. Ale naprawdę wkładałam dużo wysiłku w to, by słuchać nagrania, a nie odpływać myślami. 4 minuty! Czy to tak wiele?
Jon Kabat-Zinn w swojej książce „Gdziekolwiek jesteś, bądź” zwraca uwagę, że choć w swojej klinice wymagał od swoich klientów medytacji 40 minut dziennie (i tak też na tym kursie w ten sposób się medytuje), to sam zauważa realność życia i wie, że np. matka z malutkim dzieckiem może nie mieć możliwości medytować właśnie tyle czasu. Jego zdaniem 5 minut medytacji mindfulness może równie prowadzić głęboko, jak ta trwająca 45 min. Ważne, żeby dać sobie szansę i zacząć. Bo w tym przypadku ważniejszy jest wysiłek, a nie ilość spędzonego czasu. W końcu czas to pojęcie względne. A w medytacji chodzi o to, by wyjść z nazw i etykiet, by wyjść z minut i godzin – bo ta chwila, chwila obecna, w której teraz jesteś jest jedyna i to jest moment, na który wpływasz – i chodzi o to by poczuć jej bezwymiarowość, nie ma czasu, nie ma dni, nie ma oceny – jest tylko ta chwila. Tu i teraz.